źródła energii turbiny wiatrowe magazynowanie energii paliwa energetyczne bloki energetyczne transformatory produkcja i zużycie energii akumulacja energii elektrycznej rynek energii źródła odnawialne zmniejszenie emisji CO2 nadkrytyczne bloki węglowe analiza LCA rewitalizacja bloków 200MW energetyka wiatrowa względna oszczędność energii regulacje unijne
OPINIE
Kłopoty Kompanii Węglowej są tak oczywiste, że aż wstyd dyskutować o zasadności proponowanych zmian. Lepiej byłoby ten czas poświęcić deliberacji o zakresie tych zmian. W jakiej normalnej firmie nadwyżki zamiast na inwestycje przeznaczane są na płace? W jakiej normalnej firmie utrzymywano by system płacowy tak skomplikowany, że do jego obliczania potrzeba armii ludzi w działach kadr i płac? W jakim normalnym biznesie prywatnym przy wysokich kosztach stałych pracuje w systemie jednozmianowym (przy czym do pracy zalicza się długą drogę pod ziemię)?
W rezultacie polski górnik z KW jest sześć razy mniej wydajny, niż głębinowy górnik z USA. Niestety za wszystkim kryje się – opisany przez dr Kaję Gadowską ponad 10 lat temu – klientelistyczna karuzela, polityków menedżerów i związkowców, dla których górnicy i ich rodziny są zawsze parawanem. Przy czym, żeby nie było wątpliwości – górnicy powinni być wysoko wynagradzani, ale zgodnie z logiką wydajności, a nie logiką socjalną. Przy 24-godzinnym trybie wydobycia nie zabraknie dla nich miejsc pracy w rentownych kopalniach. Nierentowne można za złotówkę oddać, tym, którzy chcą ponieść ryzyko ich utrzymywania i inwestowania.
To czego nie umieją od wielu lat wyartykułować polskie rządy to wizja prywatyzacji wydobycia węgla w Polsce oraz transformacji strukturalnej gospodarki Górnego Śląska. Nie tylko opartej na otwieraniu Specjalnych Stref Ekonomicznych, które przecież też dotujemy, ale przede wszystkim na wzroście publicznego wysiłku technologicznego. Mimo, że dysponujemy przez 14 lat wielkimi funduszami rozwojowymi z UE, które mogłyby wydatnie wesprzeć ten proces, nie ma wizji jak tego dokonać. Co gorsza, stajemy się zakładnikami jakiejś koszmarnej wizji polskiej gospodarki, w której państwowe górnictwo pozostaje ostatnim bastionem polskiego przemysłu.
Podobne tezy słyszeliśmy przy upadku wielkich polskich stoczni. Obecnie kilka lat po tym wydarzeniu, mało kto zdaje sobie sprawę, że polski przemysł stoczniowy nadal istnieje, ma się dobrze, zatrudnia tyle samo ludzi, co przed kryzysem, a pochylnie są zajęte produkcją. Obawiam się jednak, że mało kto umiałby wymienić nazwy tych stoczni, które – jak Crist, czy Stocznia Remontowa – należą do najbardziej rentownych przedsiębiorstw w Polsce. Analogiczny proces czeka polskie górnictwo i zamiast eskalować lęki, powinniśmy się raczej zastanawiać, jak złagodzić nieuchronne koszty jego transformacji do rentownego, prywatnego przedsięwzięcia. Po prywatyzacji węgiel nadal będzie polski, bo jest on taki na mocy prawa geologicznego, ale być może pierwszy raz w historii jego wydobycie przyniesie wreszcie dochody w formie podatku od zysków z eksploatacji złóż.
Autor: Jan Filip Staniłko jest dyrektorem programu przemysłowego w Warszawskim Instytucie Studiów Ekonomicznych
źródło: wise-institute.org.pl
« powrót